Kupiłem sobie i żonie rower, i już oba są zepsute

Płeć:

Żyjący:

Data urodzenia:

Data śmierci:


30 sierpnia Anno Domini 2022 w końcu udało się zakupić rowery. Wybór padł na crossowe marki KROSS EVADO 4.0. Przesyłka dotarła do mnie 1 września. Kolejnego dnia przed wieczorem skręciłem swój, ale pogoda (wietrznie) i temperatura nie zachęcały do przejażdżki. Poza tym do skręcenia został jeszcze drugi egzemplarz — dla małżonki. Kolejnego dnia pojechaliśmy na urlop i tak maszyny stały przez tydzień.

Po powrocie z urlopu skręciłem także damkę. Przy tej, po wyjęciu z pudełka, zauważyłem wygięcie tego elementu w stronę koła. Ale sobie pomyślałem, że w sumie w trakcie transportu taka sytuacja mogła się wydarzyć i nie będę tego reklamował i odgiąłem to delikatnie ręką.

Następną rzeczą była wyszczerbiana rurka tam, gdzie wkłada się siodełko. Wyglądało to brzydko, jakby ślepy próbował sobie trafić i nie mógł, zrywając wokół farbę (lakier?).

Na początku wydawało mi się, że ramy są za duże — ale potem w instrukcji w sumie napisane, że rama jest dobrze dobrana gdy siedząc, ma się wyprostowaną nogę na pedale. Dziwne mi się to wydało. Jak nic za duża rama. Zawsze (za dzieciaka) było tak, że jak się zatrzymywało na rowerze, to bez zsiadania z siodełka można się było podeprzeć nogą o podłoże. Jak się teraz okazuje, było to błędne. Rzeczywiście zdecydowanie lepiej się jeździ, jak mówi instrukcja, tj. siedzę na siodełku a noga wyprostowana na pedale. Niby jak się człek zatrzymuje, to trzeba zeskoczyć z siodełka, ale lepsze to niż wzmożone zmęczenie spowodowane nieergonomicznym ustawieniem wysokości… Mało tego, na początku jeździłem z opuszczonym na max. siodełkiem dziś już jest ponad 10 cm podniesione — więc chyba ta rama jednak nie tak najgorzej dobrana.

Ok, jest 10 September (po naszemu wrzesień) czas na pierwszą trasę…

Ło panie. Trzymajcie mnie! Tak dawno nie jechałem na rowerze, że muszę się skupić, aby równowagę utrzymać! No ale zaliczone pierwsze 5.42 km w pół godzinki. Zapoznajemy się z rowerami, nie wiadomo jakie tempo narzucić, jak bardzo pozwolą siły, jak szybko się zmęczymy. No i skończyliśmy z językami do pasa, bo się myślało, że się jest kozak kolarz, a tu kondycja została pół kilometra w tyle…

Jest faza, zauroczenie, fiksacja. Chcę na rower. TERAZ! Kij tam, że pogoda kapryśna. Jadę!

Na drugiej trasie (6.52 km) przyznać trzeba nic tak nie mobilizuje do pedałowania jak nadciągająca ulewa. Ba! Trochę mi się dostało, wróciłem do domu mokry, ale szczęśliwy. Faza na rower nie mija…

Po kilku kolejnych wyprawach…

28 Września pojawił się pierwszy problem 🙁 . W moim rowerze zaczęło coś stukać — oczywiście nie wiedziałem co to, ale kontynuowałem zaplanowaną ścieżkę. Pod koniec pedał wydawał się, jakby był skrzywiony :/ . Po powrocie odstawiłem rower, bo trochę przegiąłem z czasem. To znaczy ściemniło się już, a ja bez oświetlenia itd. brawo! Potem pogoda skisiła się już totalnie i kilka kolejnych dni „regenerowałem siły”.

Jest 4 Października na niebie długo wyczekiwane słońce. Idę po rower trzeba sprawdzić co z tym pedałem.

ZONK!

Pedał się rusza w ramieniu korby, po kilku ruchach byłem go w stanie wyciągnąć ręką. Na gwincie pełno opiłków…

Ale sam gwint na pedale nie jest zmielony. Jedynie jego początek sprasowany — co jak podejrzewam, jest skutkiem trudności w jego przykręceniu (lub też sprasował się, jak jechałem, a ów się ruszał — a samo przykręcanie było w porządku, tylko sama jazda zniszczyła „uzwojenie” w ramieniu). Jak przykręcałem pedały, to w każdym z 4 (2 rowery) nie mógł złapać gwint. (tak wydało mi się to dziwne) – ale przecież tuż po fabryce, musi pasować. Sprawdziłem jeszcze, czy nie wkręcam lewego na prawą stronę no i trochę mocniej docisnąłem kciukiem pedał — wtedy „zaskoczył” gwint więc kręciłem dalej… Czy to mogło wtedy spowodować zaoranie gwintu w ramieniu korby???

Tak czy siak, czy gwint w ramieniu powinien być aż tak podatny na wkręcanie pedału? Czy po tych kilkudziesięciu kilometrach (~75 km) powinno go aż tak zmielić, że praktycznie nic z niego nie zostało? MA-SA-KRA.

Mam wrażenie jakby to ramie i jego gwint były wykonane z aluminium. Element ten powinien być wybitnie twardy, bo cała siła napędzająca bicykl idzie właśnie tam z moich raciczek.

Ehhh. Wysłałem maila (5 października) do sklepu oraz do producenta. Producent skierował mnie do autoryzowanego serwisu celem diagnozy.

A następnego dnia przysłano mi SMSa

Sklep na tą chwilę podjął się złożenia reklamacji ze swojej strony. Co już wiem, że 1 reklamacja została odrzucona (być może stąd ten SMS). Natomiast Panowie wspominali, że nie jest to pierwsza tego typu reklamacja — i z podobnymi problemami zgłaszali się już klienci. Sami stwierdzili, że wyślą prośbę o ponowne rozpatrzenie, tym właśnie argumentując.

Aktualnie rower pozostawiłem w serwisie (sklep jest także serwisem). Ten pedał i ramię już się raczej do użytku nie nadaje (no, chyba żeby pedał ratować jakimś gwintowaniem — przecież takie rzeczy się robi i śruby trzymają jak należy).

Akurat jest czas na pierwszy przegląd, zleciłem więc dokończenie procesu reklamacji — a jeśli zakończy się to niepowodzeniem — o założenie nowych elementów i dokręcenie ich zgodnie ze sztuką, jeśli ja mam lewe ręce. Czas pokaże, czy po tej operacji problem powróci i albo ja spaprałem sprawę, albo to ramię to jednak felerne było.

Sprawę można by było na razie zostawić w oczekiwaniu na działania sklepu… ale… Zawsze jest jakieś ALE!

Wziąłem rower małżonki. Zrobiłem kolejne kilkanaście kilometrów… i co moje uszy słyszą??? STUKANIE W PEDALE. Nosz JPRDL!!!

KURŁA!

Mój rower przejechał ~75 km. Rower małżonki ~50. W obu lewy pedał stuka! Aż strach sprawdzać co z gwintem! Czy ja jestem aż tak upośledzony, że źle wkręciłem / uszkodziłem kolejne gwinty? Czy to wadliwa seria korb / ramion? Jeśli macie jakieś podobne doświadczenia to napiszcie proszę w komentarzu.

Plan jest taki: podczas odbioru mojego roweru — mam nadzieję zrobionego na cito — zostawiam rower małżonki z tą samą usterką! Wrócę w kolejnym wpisie z garstką (lub szczyptą) informacji jak to się dalej potoczy.

Na razie mój entuzjazm jest wielce przygaszony. Wywalone 5k na rowery, które nie są w stanie bez awarii przejechać nawet 100 km :/

KROSS — zróbcie coś z tym! Albo idiotoodporne instrukcje (jak meble z Ikei), albo obowiązkowy montaż przez autoryzowany serwis, albo te ramiona to wywalcie jak najszybciej i dajcie nowe, lepsze, wytrzymalsze, bo słabo to wygląda.

2 thoughts on “Kupiłem sobie i żonie rower, i już oba są zepsute

  1. Z jednego roweru jaki kupiłem (hipermarketowy) też się tak poszypały pedała. Skąd miałem nauczkę, iż po za kupie, nawet skręconego roweru, wszystko trzeba jeszcze raz skręcić by trzymało.

    Potem miałem Unibike i już tak nie miał. I dla porównania, jak 1-2 miesiące na gwarancji, pękła rama na spawie to ją wymienili na gwarancji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *